poniedziałek, 25 czerwca 2012

I'm Batman

Stało się! Nic nie mogę na to poradzić! Jak trucizna dostał się do mojego krwioobiegu. Przejmuje kontrolę nad moimi myślami i czynami. Przeobrażam się. To On. Nie, to Ja. Staram się walczyć, zachować resztki zdrowego rozsądku. Przegrywam. Przemiana została dokonana. I’m Batman.

Zaraza, której stałem się ofiarą przyszła wraz z grą Batman Arkham Asylum, stopień zarażenia wzrósł gdy jako Batman bądź Catwoman przemierzałem Arkham City. Co mnie zaskoczyło, apogeum przyszło wraz z ukończeniem głównego wątku przygód Mrocznego Rycerza.  Ale wróćmy do początku.

Oczywiście cała fascynacja Batmanem zaczęła się już wcześniej, w latach dziecięcych ale rozwinęła się znacząco dzięki wyżej wymienionym grom.  Wiem, że obie pozycje do najnowszych nie należą, lecz dopiero niedawno miałem przyjemność móc w nie zagrać. Pierwsza część bywa ponura, przez co dobrze oddaje klimat wyspy szaleńców, druga część kojarzy mi się z takimi słowami jak desperacja i bezsilność.

Dzięki obu tytułom Batman stał mi się o wiele bliższy. Zrozumiałem również jak bardzo jest on postacią tragiczną – chce doprowadzić swoich przeciwników przed oblicze sprawiedliwości, nie zabić ich. Powoduje to, że tamci jak tylko znajdą się w więzieniu  ponownie uciekają  aby oddać się szaleństwu i rozbojom. Dlaczego Batman nie zabija? Ogólnie jest to temat na nie jedną porządną pracę ale myślę, że wynika to z mocnego poczucia moralności oraz sprawiedliwości. Nie może zniżyć się do poziomu złoczyńców z którymi walczy i po prostu ich zabić. Dlaczego oddaje ich w ręce władzy?  Robi tak raz za razem aby dać im szansę na odkupienie oraz aby to władza, ludzie, społeczeństwo osądziło o ich losie. Ponieważ, jeśli byłby samemu sprawiedliwym, przestałby nim tak naprawdę być.

Wracając do gier to zacznę od wizyty w przytułku założonym przez Amadeusza Arkhama, goszczącego najwybitniejszych kryminalistów miasta Gotham.  Przeżycie przygody na wyspie opanowanej przez rebelie Jokera było czystą przyjemnością. Walka była czymś nowym i widowiskowym. Skradanie i eliminacja przeciwników również wprowadzało pewna innowacje, za sprawą trybu detektywa zmieniającego postrzeganie otoczenia przez Batmana (obecnie coraz częściej wykorzystywanego w innych produkcjach). Eksploracja była zaś dla mnie powrotem do starych gier TPP np. takich jak Soul Reaver. Tam również mieliśmy otwarty świat, gdzie po zdobyciu nowej mocy powracaliśmy raz za razem do poprzednich lokacji aby poodkrywać różne sekrety lub zrobić postęp w fabule, dostając się do wcześniej niedostępnych lokacji.  Elementy rpg, czyli punkty doświadczenia i rozwój Mrocznego Rycerza też się sprawdzają tym bardziej, że za każdą czynność (czy to walka, eliminacja, czy eksploracja) jesteśmy nagradzani kolejną pulą punktów.

Byłem zachwycony, dzięki Arkham Asylum mogłem wcielić się w Batmana, wsiąknąć w świat Gotham stworzony przez DC, lepiej poznać występujące w nim postacie bądź odkryć nowe, wcześniej mi nieznane. Po prostu porządnie się wkręcić. Był też taki moment, że pod wpływem gazu Stracha na Wróble myślałem, że nie tyle co Batman ale, że to Ja zwariowałem.

Wizyta w „mieście” Arkham zarządzanym prze Hugo Strange’a podniosła poprzeczkę jeszcze wyżej. Teraz mamy do dyspozycji całą dzielnicę wielokrotnie przekraczającą wielkością  wyspę z pierwszej części. Walcząc lub skradając się mamy jeszcze większy wachlarz możliwości. Zaczynamy jako Bruce, co jest kolejnym smaczkiem. Od początku mamy dostęp do prawie wszystkich gadżetów z Asylum (z czasem oczywiście zdobywamy nowe, jeszcze bardziej urozmaicające rozgrywkę). Doszli kolejny złoczyńcy tacy jak Pingwin czy Dwie Twarze. W Arkham City oprócz pozyskiwania informacji na temat różnych postaci, odkrywamy również kulisy powstania samego „miasta” jak i częściową historię Gotham oraz konfliktów między coraz to jego barwniejszymi mieszkańcami.


Po tym jak Wayne przyodział już strój Batmana miałem całe miasto do dyspozycji. Pomyślałem – ile jest tutaj do roboty! Z początku się nawet przeraziłem, te wszystkie zagadki, trofea, misje poboczne, jak ja to wszystko ogarnę? Do tego dochodzi jeszcze główny wątek, postać Kobiety Kota (którą granie to czysta poezja) oraz kampanie Człowieka Zagadki. Lecz strach szybko zastąpiła euforia. Wiedziałem, że Arkham City to gra na dłuższy okres czasu i cieszyło mnie to niezmiernie.

Uważam, że obie pozycje zasługują na swoje miano „gier roku” , a same pochlebne recenzje nie są przesadzone, gdyż są to gry wyborne. Najlepiej zagrać w nie po kolei, aby w drugiej części nie zagubić się w ogromie możliwości. Chciałbym tylko zwrócić uwagę na ścieżkę dźwiękową do Arkham City, która moim zdaniem jest świetna i wciąż krąży po mojej głowie, a w szczególności główny motyw, który mnie miażdży:


No cóż, kończę dzielić się moimi myślami i fascynacją (trochę mi ulżyło), idę do Bat – jaskini, przyodziewam strój Mrocznego Rycerza i wracam do Arkham City. I’m Batman.