Powróciwszy chwilowo do Resident Evil 6, odpaliłem sobie tryb Najemnicy. Ponieważ muzyka towarzysząca temu trybowi jest irytująca i po dłuższym czasie boli mnie od niej głowa postanowiłem ją po prostu wyłączyć. Wybrałem mapę pt. Chaos w mieście i okazało się, że gra nagle zrobiła się jakaś taka straszna...
Na początku cisza. Zaraz słyszę niespokojny oddech mojego protagonisty (w tym wypadku był to Piers), a zaraz po tym wszelkie mlaskania i pojękiwania jakie mogą wydawać z siebie zombie, które z każdym krokiem są coraz bliżej (co również, wyraźnie słychać).
Poprzez tą małą zmianę Najemnicy dużo zyskują. Jakby tworzy się nam coś na miarę klimatu (którego nam brakowało), gdzie wyczulamy się na każdy drobny dźwięk i detal. Dzięki temu, że nie towarzyszy nam ten świetny utwór muzyczny wybrany przez autorów można poczuć, że na pewny zamkniętym obszarze naprawdę walczymy o przetrwanie czekając, aż helikopter będzie mógł nas stamtąd zabrać.
Sytuacji nie ułatwia to, że jesteśmy jedynym żywym, bądź nie zmutowanym człowiekiem (chyba, że gracie w co-opie) w okolicy. Z tego też względu wszystkie monstra nieubłaganie nacierają na nas falami, chcąc pozbawić nas życia i dokładnie wiedząc gdzie jesteśmy, czują to...
Postanowiłem sprawdzić czy równie dobrze wpłynie to na główną grę (gdzie akurat nie mam problemu ze ścieżką dźwiękową). Tutaj już szału nie było (nie ma tak dużej ilości przeciwników naraz), ale odniosłem pewne wrażenie, że zrobiło się jakoś fajniej.
Tym co mają dostęp do najnowszego Residenta szczerze polecam takie podejście do Najemników.
Btw: nie uważacie, że zamiast tej skocznej muzyki, o wiele lepiej sprawdzałyby się utwory z kampanii? Oczywiście jestem świadom, że taki jest zamysł twórców i ma to być po prostu zabawa w eliminacje przeciwników, ale może jednak?



