Wyobraź sobie, że mamy 40 tysiąclecie, ludzkość rozprzestrzeniła się po całym kosmosie napotykając przy tym różne inne obce rasy. W tym brutalnych i agresywnych orków, pradawnych eldarów powoli odchodzących w zapomnienie, czy rój krwiożerczych bestii zwanych tyranidami i wiele wiele innych. Człowiek pod przewodnictwem boga-władcy Imperatora oczywiście nie ma zamiaru ukorzyć się przed nimi, oddać to co zdobył więc staje do walki. Najlepiej nadają się do tego Kosmiczni Marines. Wyselekcjonowani z normalnych ludzi, poddani przeróżnym genetycznym modyfikacjom, zakuci w potężne ceramiczne pancerze, żołnierze przyszłości. W grze Warhammer 40.000 Space Marine wcielasz się właśnie w jednego z nich.
Samo uniwersum 40K to czyste przeniesienie świata fantasy w daleką przyszłość gdzie ludzie mentalnie powrócili do średniowiecza. Czczą jedynego nieśmiertelnego Imperatora, inkwizycja zewsząd wypatruje herezji i zepsucia, które zsyłają bogowie chaosu z innego wymiaru oraz wciąż toczy się wojna z innymi rasami wszechświata. Niezły miks prawda?
Wszystko zaczęło się od gry bitewnej, gdzie własnoręcznie malowanymi figurkami w postaci oddziałów i jednostek gracze toczyli ze sobą potyczki lub zażarte bitwy. Następnie na komputery powstał rts Dawn of War, a z czasem Dawn of War II, który rezygnował z rozbudowy budynków itp. na rzecz rozwijania swoich oddziałów, czyli był już czymś bliższym figurkowego pierwowzoru. Wszystkie te gry darze dużym szacunkiem ponieważ są one po prostu świetne. Więc po tych wszystkich rts'ach studio THQ daje nam możliwość wcielenia się w jednego z Kosmicznych Marine z zakonu Ultramarines, Kapitana Titusa.
Titus zostaje wysłany na jedną z planet Imperium aby zabezpieczyć ważne obiekty przemysłowe zagrożone przez inwazje orków. Jako mały fan uniwersum nie mogłem się doczekać. Niestety mój zapał ochłodziły średnie recenzje tytułu ale nie łamiąc się w końcu wyruszyłem jako Ultramarine na wojnę z orkami.
Space Marine jest grą akcji skupioną na rąbaniu, siekaniu, miażdżeniu i ostrzeliwaniu hord nacierających na Ciebie orków. Niestety, ale skupia się tylko na tym. Co do końca nie jest rzeczą złą ale jednak brakuje jeszcze czegoś temu tytułowi.
Przejście kampanii zajmuje niecałe 10 godzin więc aby za szybko jej nie skończyć postanowiłem dawkować sobie grę, trochę teraz, trochę kiedy indziej. Z czasem jednak zrozumiałem, że jeśli chcę pomimo wad tej produkcji wsiąknąć w ten świat to muszę przysiąść. To był dobry pomysł gdyż im dłużej grałem tym lepiej się bawiłem.
Fabuła jest ok, może nawet trochę lepiej, dla kogoś nie znającego uniwersum może być nawet zaskakująca. Ciężko jednak utożsamić się z Titusem i jego kompanami. Trzech małomównych olbrzymów zakutych w zbroje to nie najlepszy materiał do identyfikacji, ale i tak jest lepiej niż w Gears of War. Co do Gears... to Space Marine ma w sobie parę naleciałości z tego tytułu - wymienieni już okuci w zbroje twardziele, kamera i sposób poruszania bohatera, jest chyba nawet ten sam dźwięk przy rozpoczęciu nowego rozdziału.
Na szczęście ta gra nie jest klonem Gears... Nie możemy się chować za osłony, co na początku mnie troszkę irytowało lecz zrozumiałem, że nie mam się co chować, bo w końcu jestem Ultramarine, wysłannikiem Imperatora i nie lękam się niczego. Świat w Space Marine jest o wiele ciekawszy aczkolwiek gra nadal nie oddaje głębi tego uniwersum. Sama fabuła oraz muzyka też stoją na wyższym poziomie, ale ta ocena może wynikać z mojej niechęci do tytułu studia Epic games.
Podsumowując, Space Marine jest produkcją na pewno dobrą, widać, że THQ musiało chyba tę grę oddawać w pośpiechu ponieważ czuje się, że czegoś jej jeszcze brakuje. Jeśli zaś masz ochotę choć troszkę poznać ciekawe i pokręcone uniwersum Warhammer'a 40.000 a i siekanie jak i strzelanie nie jest Ci obce, to polecam tę produkcje.



