Gra w ME z perspektywy wszechwiedzącego okazała się bardziej skomplikowana od pierwszego podejścia. Ciężar wiedzy o konsekwencjach moich decyzji na przyszłe dwie części gry nieraz dawał mi się we znaki po czym ustąpił, aby nie powrócić.
Z początku miałem w ogóle ominąć część pierwszą dlatego, że bardziej interesowały mnie DLC części drugiej, w które nie miałem przyjemności zagrać. Rozważałem zaimplementowanie zapisu z sieci i jego ewentualną przeróbkę. Doszedłem jednak do wniosku, że nie mogę odpuścić sobie pierwszej części. Gdybym to zrobił, grałbym już jako nie mój Shepard. Podszedłbym do niego tylko jak do zbioru decyzji. Było by to podejście złe, nie pozwalające przeżyć mi (choćby po raz czwarty) całej tej przygody. Zrezygnowałbym z osobistego udziału w początku całej trylogii, sprowadzając fabułę do czysto pragmatycznego podejścia (ta decyzja mi się opłaca, ta nie itd.). Myślę, że to wielka szkoda nie brać osobistego udziału w wydarzeniach z ME wraz z Shepardem.
Jednak to, kolejne już, podejście chciałem potraktować po macoszemu. Przejść jak najszybciej główne zadania, podjąć najważniejsze decyzje i lecieć na spotkanie Zbieraczom. Chęć "przelecenia" ME przeszła mi wraz z dodaniem moda wprowadzającego lepsze tekstury oraz lepszą zgodność w designie strojów i postaci między pierwszą a drugą częścią. Mimo ponownego zachłyśnięcia się w pewnym momencie zaprzestałem wykonywać pomniejsze zadania wiedząc, że ich wpływ na części kolejne jest znikomy bądź żaden.
Czy zatem sam padłem ofiarą pragmatycznego podejścia do wpływu na fabułę - co się opłaca a co nie? Nie do końca. Ultimate Shepard zdając sobie coraz bardziej sprawę z powagi sytuacji związanej z działaniami Sarena postanowił w pełni skupić na tym swoją uwagę.
Doszedłem do wniosku, że to właśnie główny wątek dla mojego obecnego Sheparda jest najważniejszy. Można samemu sobie odpowiedzieć co jest ważniejsze - skanowanie opiekunów, likwidowanie posterunków gethów czy jednak powstrzymanie rasy inteligentnych pradawnych maszyn od wyniszczenia międzygalaktycznych cywilizacji?
Jedynym odejściem od tej reguły była w miarę możliwości pomoc towarzyszom. Łatwiej się walczy wiedząc, że ma się zaufanych kompanów za sobą. W tym wypadku chyba tylko Garuss ma jakiś swój poboczny quest w ME, tak to pozostaje rozmowa i uwaga poświęcona członkom załogi Normandii.


Brak komentarzy:
Prześlij komentarz